pierwszy to lekcje dla baletu, na ktore czeka caly tydzien..
drugi to kawa na miescie..
Rosnie nam bywalczyni salonow, testerka pianki, znawczyni sernikow i muffin
wybierajace miejsce " te na mieciutkich fotelach mamusiu" , tam gdzie mozna siegnac po ksiazke,zeby potem odlozyc ja na polke , kolorowac wyrywane kolorowanki
a nasza ciocia,ktora stoi za lada przy odrobinie szczescia zrobi wzorek z czekolady ,ktory mozna potem zgrabnie wybrac lyzeczka z maminej kawy...
zyc nie umierac..a po kims to ma...:)
od zawsze mam slabosc do kawiarni
juz jako 3 latka ze stanowczym tonem poinstruowalam kelnerke ,ze dla mnie: " herbatka z mleczkiem w butelce ze smoczkiem plosie..." :)
no coz...
a jak jeszcze miejsce ma wyjatkowy urok i klimat to jestem mu wierna ...